23 mar 2016

WIELKANOCNE OZDOBY DIY _ KRÓLICZE USZY

W dekoracjach nie lubię przesady.
Nie podniecają  mnie ociekające kiczem wielkanocne wianuszki: plastikowe zające z wykrzywionymi minami omijam szerokim łukiem; a  puchate, żółciutkie, sztuczne kurczątka z odpadającymi po dotknięciu dziubkami nie wylądują na moim wielkanocnym stole.
To zdecydowanie nie mój styl.
Wystarczy odwiedzić markety lub pójść na giełdę kwiatową, gdzie każdy regał ugina się od tego badziewia; żeby dojść do wniosku, że taka estetyka ma także swoich zwolenników...nawet całkiem spore grono.
Naturalne ozdoby wśród wszechobecnej tandety są wyjątkiem.
Przyjmuję do wiadomości ;-)...z pokorą.
Mam swoje " za uszami" ale od lat nie kroczę drogą wybrukowaną plastikiem.

I tym razem stawiam na mnóstwo naturalnych ozdób ( gałązki wierzby i eukaliptusa, przepiórcze jajka)...i na własnoręcznie wykonane królicze uszy.


wielkanocne dekoracje, zdobienie jajek, easter egg

Myślę, że każdy poradzi sobie z wyzwaniem w czasie krótszym niż pięć minut.
Odcinamy cążkami drut długości około 40 cm. W połowie odległości formujemy kółko. Najlepiej owinąć drut wokół tuby o odpowiedniej średnicy to wtedy kółko wychodzi idealnie okrągłe.

wielkanocne dekoracje, zdobienie jajek, easter egg
 
Skręcamy drut dwa razy, żeby utrwalić kształt kółka, a następnie formujemy królicze uszy.

wielkanocne dekoracje, zdobienie jajek, easter egg

wielkanocne dekoracje, zdobienie jajek, easter egg
Jeśli chodzi o przyczepienie uszu do kolistej konstrukcji  robimy to w dowolny sposób. Każdy z pewnością znajdzie swój własny ;-) i to jest w tym projekcie najfajniejsze .

wielkanocne dekoracje, zdobienie jajek, easter egg

Nakładamy uszy na jajko i voila królicza ozdoba stołu gotowa.

wielkanocne dekoracje, zdobienie jajek, easter egg
W zeszłym roku także nie przesadzałam z ozdobami, postawiłam na papier i naturalne materiały, bo według mnie są one najpiękniejsze.

Oto moje zeszłoroczne króliki origami : figurki i wyklejane taśmą washi na ścianie.
Jeśli macie ochotę podejrzeć jak się je robi zapraszam TUTAJ

No i zdobione drewniane jajka. Jak je ozdobić własnoręcznie pokazuję TUTAJ.


A teraz zupełnie na koniec chciałabym Wam życzyć pięknej, rodzinnej Wielkanocyt.
Chociaż to tylko trzy dni spróbujcie wypocząć i znaleźć czas dla siebie .

OLA


SHARE:

21 mar 2016

STOŁY DREWNIANE - SEART

W domu moich dziadków,  na środku wielkiego pokoju(który pełnił prócz funkcji jadalnej także sypialną) stał: stary, drewniany stół.
Na stole zawsze leżała ręcznie haftowana serweta, którą z okazji świąt i rodzinnych uroczystości babcia zamieniała na biały obrus. Wokół stołu skupiało się życie rodzinne. Tutaj nie raz ze smakiem pałaszowałam śniadania: pajdę domowego chleba sowicie oblaną śmietaną i posypaną cukrem. Tutaj siadywałam koło dziadka kiedy ze swoim kolegą ze szkolnej ławy grał w szachy. Tutaj stawałam się  świadkiem  radosnych rodzinnych spotkań i ściszonym głosem wypowiadanych smutnych wiadomości.I to tutaj kiedy tylko nauczyłam się biegle władać scyzorykiem pozostawiłam  mój ślad, w postaci małego kwiatka wyciętego w blacie...tuż obok daty śmierci Bieruta, którą wyrył kilkadziesiąt lat wcześniej mój tato.
Zarówno mojemu tacie jak i mnie nie uszło to na sucho ;-).
Blat stołu przez lata znaczyły nie tylko dziecięce ręce ale również rozlane mleko, soki, woski i farby
Te drobne defekty nie szkodziły, tylko dodawały stołowi uroku.
Piękny stół pięknie się starzał.

Rosłam w przekonaniu, że stół jest niezbędnym wyposażeniem każdego domu.
Już jako dziecko wiedziałam, że w moim przyszłym domu może nie być: sofy, foteli, dywanów, telewizora ale drewnianego stołu z pewnością nie może w nim zabraknąć.
Próżno było w domu moich dziadków szukać mebli innych niż drewniane.
Były tam stare drewniane szafy nadszarpnięte zębem czasu, skrzynie posagowe, gięte krzesła, drewniane łóżka i szafki nocne.
Od dziecka obcowałam więc z drewnem, a miłości do drewna uczył mnie dziadek stolarz.
 Nietrudno więc zgadnąć, że w dorosłym życiu nie stawiam na słabej jakości paździochy,
a meble z nich wykonane omijam szerokim łukiem.
Stół w domu mam solidny, drewniany...wizualnie inny niż ten, który zapamiętałam z domu dziadków.
Jednak po blisko siedmiu latach użytkowania śmiało mogę powiedzieć, że pozostanie z nami jeszcze długi czas.

Stół drewniany, wooden table, seart

Stół został wykonany z drewna bukowego i wykończony szarym olejem.
Trzeba pamiętać, że o tak wykończone meble należy dbać w odpowiedni sposób.
Co roku przecieram blat stołu wełną stalową, usuwając drobne zanieczyszczenia i uszkodzenia, a następnie bawełnianą szmatką wcieram w blat warstwę  oleju co daje gwarancję pięknego wyglądu na lata.
Ze względu na gabaryt mieszkania, nie mogłam sobie pozwolić na naprawdę duży rozmiar stołu ale
dzięki odpowiednim dostawkom(montowanym pod blatem) kiedy tylko mam ochotę nasz drewniany mebel zamienia się w ponad dwumetrowe cudo przy którym pomieści się cała rodzina.
Czasy się zmieniły więc nie chowam stołu pod serwetą,
a patrzenie na drewnianą, matową taflę blatu sprawia mi duża przyjemność.

Stół drewniany, wooden table, seart

Stół drewniany, wooden table, seart

Stół jak już wspomniałam, kupiliśmy dawno temu.
Został wyprodukowany przez Firmę SEART, którą z pełną odpowiedzialnością mogę Wam polecić.
Wszak stół to nie jedyny mebel w naszym mieszkaniu zrobiony w tym zakładzie.
Jesteśmy użytkownikami: łóżek, komód, regałów, skrzyń i szafek  z tej meblowej manufaktury.
Każdy z produktów cechuje doskonała jakość wykonania i ciekawe wzornictwo.
Nic więc dziwnego, że kiedy tylko zamarzy mi się metamorfoza wnętrza zawsze biorę pod uwagę produkty tej firmy.




Stół drewniany, wooden table, seart

Stół drewniany, wooden table, seart

Podobnie jak w domu moich dziadków to wokół stołu toczy się nasze życie.
To nie tylko miejsce, w którym spożywamy wspólne posiłki ale także najlepsze miejsce do odrabiania zadań dla naszego trzecioklasisty. Tutaj: gramy w scrabble,  przyjmujemy gości i  odkładam żelazko podczas prasowania i właśnie tutaj piszę ten post.

Stół drewniany, wooden table, seart

Stół drewniany, wooden table, seart

Stół drewniany, wooden table, seart

Nie zamierzam wymienić stołu na inny, bo jego forma i jakość bardzo mi odpowiada.
Nie przeszkadzają mi plamki i uszkodzenia na jego powierzchni, których jest wprawdzie niewiele( buk to bardzo twarde drewno) ale jednak są, bo coroczna kosmetyka nie jest w stanie poradzić sobie ze wszystkim.
Te drobne defekty nie szkodzą, a dodają uroku.
Wszak piękny stół pięknie się starzeje.

Stół, który zamieszkał w naszym domu już jakiś czas temu został wycofany z oferty Firmy SEART.
Jeśli jednak kupowałabym stół dzisiaj nie byłabym w stanie oprzeć się urokowi stołów rustykalnych, dostępnych na stronie sklepu.


-stół sosnowy, rustykalny woskowany SERIA RUSTYK


- stół sosnowy SERIA COUNTRY


- stoły rustykalne dębowe SERIA DUBEL - DUBEL 1

- stoły rustykalne dębowe SERIA DUBEL - DUBEL 2



- stoły rustykalne dębowe - SERIA DUBEL - DUBEL 4


Życzę Wam miłego dnia i pięknego tygodnia.
Dajcie znać czy również stawiacie na produkty rustykalne, które jak dla mnie pięknie odnajdują się w nowoczesnych wnętrzach i oczywiście czy któryś z produktów "wpadł wam w oko" ;-)

OLA

Post powstał we współpracy z Firmą SEART - producentem wysokiej jakości mebli drewnianych.
SHARE:

18 mar 2016

CZARNE LAMPKI NA BIURKO

Jak już wspominałam kilka postów wcześniej pracuję nad pokojem dziecka.
Kilka tygodni temu poszukiwałam nowej lampki nabiurkowej.
Założenia, którymi się kierowałam były proste..ale było ich sporo. Lampa miała być czarna, metalowa, ze stopą, fajna i najchętniej po taniości, bo zmiany w pokoju Syna wygenerują i tak całkiem spory koszt.
W poście z zapowiedzią zmian TUTAJ zdradziłam jaką lampkę wybrałam,
ale być może przyda się Wam to małe zestawienie produktów w różnych cenach,
które dla Was dzisiaj przygotowałam.

To lampki, które zwróciły moją uwagę. Jedne bardzo tanie - jak wspominałam wcześniej wśród takich szukałam. W trakcie moich poszukiwań natknęłam się także na lampki, które skradły moje serce kształtem, a które jednak nie znalazły się w moim domu ze względu na cenę. Umieściłam je jednak w zestawieniu...bo kto mi zabroni ;-)

CZARNE LAMPKI NABIURKOWE DO 100 ZŁ
Tanizna, a jakość całkiem przyzwoita.
Metal, metal, metal...czyli coś co ja osobiście bardzo lubię.
Połowa moich typów to koszt poniżej 50 zł za sztukę.
W pokoju aktualnie mamy żółtą lampkę nabiurkową bardzo podobną do modelu 4 z mojego zestawienia - kupiłam ją na pewnym klubie zakupowym za cenę 100% wyższą...to dowodzi, że nie warto ulegać presji kończących się lada moment kampanii Warto poszukać dokładnie, bo można w sieci trafić na prawdziwe okazje ;-).
W pokoju Syna po zmianach zagości właśnie lampka z numerem 4...mam ją u siebie od dwu tygodni i już chętnie wymieniłabym ją na model oznaczony cyferką 3 - taka podejmuję przemyślane decyzje ;-).

1/2/3/4

 CZARNE LAMPKI NABIURKOWE DO 200 ZŁ
W tym zakresie cenowym wybór jest większy i kształty ciekawsze. Wydaje się, że jakość jest też nieporównywalnie większa - to jest tylko moje przypuszczenie, bo nie miałam okazji zobaczyć tych lampek na żywo.
Szczególnie podoba mi się lampka z numerem 1, a tą z 2 uznałam za interesującą ze względu na połączenie drewna z metalem i czernią.

1/2/3/4

CZARNE LAMPKI NABIURKOWE POWYŻEJ 200 ZŁ
 Ponieważ lubię częste zmiany nie wydałabym 1000 zł na lampkę do pokoju dziecięcego więc zdecydowałam się usunąć takie modele z zestawienia. W tym przedziale cenowym szczególnie w oko wpadły mi modele marki FRANDSEN (3 i 4). 
I już "byłam w kurniku i witałam się z gąską" ale w ostatniej chwili dała o sobie znać moja praktyczna natura i  nie sfinalizowałam zakupu.


1/2/3
Mam nadzieję, ze spodobały się Wam moje typy.
Tymczasem życzę Wam miłego weekendu.

OLA


SHARE:

14 mar 2016

CZARNO BIAŁE PODUSZKI DZIECIĘCE - BIAŁY MIŚ

Jakiś czas temu na  facebookowej tablicy pokazywałam nową poduszkę - misia polarnego.
Poprosiłam Was wtedy o wymyślenia imienia dla nowego zwierzaczka.
Propozycji było całkiem sporo, a ja zdecydowałam się jedną z nich ochrzcić białego misia.
Przed Wami Grzesio. 
Imię wpada w ucho i na dodatek rymuje się z Czesiem.
Pamiętacie jeszcze Czesia pingwinka ?? Jeśli nie, możecie sobie go przypomnieć TUTAJ.
Grzesio i Czesio tworzą zgrany duet.
To zadziorne, urocze rozrabiaki, dopasowane nie tylko charakterem ale i kolorystycznie. 

 Niedźwiedź polarny nie wyszedł groźny.
Ale przecież żadne z moich tekstylnych dzieci takie nie jest.
Mam nadzieję, że się spodoba i podobnie jak  jego rodzeństwo
trafi do jakiegoś fajnego domu i do miłego dziecka.
Nie sposób  zliczyć ile sarenek, królików, misiów, lisków, wilków 
wyprawiłam w świat.
 I za to Wam bardzo dziękuję ;-).

A teraz czas na prezentację Grzesia..starał się chłopak bardzo wypaść jak najlepiej.
Czy mu się to udało musicie ocenić sami.






Ale, ale...ja napisałam Wam o pięknej przyjaźni Grzesia i Czesia i na dowód, że taka istnieje muszę Wam zaprezentować ich wspólne zdjęcie.
Wprawdzie Czesio numer jeden już dawno opuścił nasz dom...ale w jego miejsce powstał Czesiek 2, 3, 4 a nawet 5.
Chyba fajnie się razem prezentują??


Nigdy nie sądziłam, że tyle radości przyniesie mi tworzenie tych moich zwierzęcych i warzywnych poduszek.
Dostaję od Was przemiłe maile, podziękowania, zdjęcia, a nawet filmy pokazujące reakcję obdarowanego dziecka na moje poduszki.
To jest dla mnie najfajniejsza nagroda za miłość, pasję i trud, który wkładam w ich tworzenie.

Miłego poniedziałku i wspaniałego tygodnia.
I jeszcze dla przypomnienia cała zwierzęca rodzinka.
Wprawdzie zakładałam , że nowe zwierzaczki będą pojawiać się szybciej
ale proces twórczy jest dość skomplikowany ;-).
Wszystkie poduszki dostępne w sklepie COTTONOVELOVE 




SHARE:

11 mar 2016

POKÓJ DLA DZIESIĘCIOLATKA

Wiosna za oknem więc budzę się z zimowego wnętrzarskiego letargu.
Jestem bardzo zmotywowana, bo pomysłów mam mnóstwo, a doba jak zwykle za krótka na ich realizację.
Od września mój Syn idzie do czwartej klasy.
Ciągle zmieniają się jego potrzeby więc i obecny wygląd pokoju wypadałoby do nich dostosować.
Będzie to nie lada wyzwanie, bo pokój jest i pozostanie niewielki natomiast syn z dnia na dzień  rośnie w oczach.
Nie jestem znów taka szybka w podejmowaniu decyzji i do każdego remontu staram się być przygotowana na dziesiątą stronę.
Mam więc już w głowie wizję nowego pokoju oraz świadomość ogromu pracy, która mnie czeka.
Plany są naprawdę napięte, bo wszystko planuję zrobić w ciągu pięciu dni kiedy mój "mały bąk" będzie na zielonej szkole, a właściwie w ciągu jednego dnia wolnego i czterech wieczorów po pracy ;-)
Wiem zatem, że bez szczegółowej rozpiski prac się nie obejdzie.

Oto pokój, który mnie zainspirował - zdjęcia ze strony MYDEER ARTSHOP.
Podoba mi się do tego stopnia, że nawet mogę przymknąć oko na zieleń na ścianach....
bo w tym przypadku ta zieleń to nawet jest kluczowa ;-).



Co jest do zrobienia:

-cyklinowanie parkietu - większość pomieszczeń w naszym mieszkaniu ma już odnowioną podłogę - uchował się jeszcze pokój Franka i nasza sypialnia...ale nie sposób wycyklinować i zaolejować wszystkich podłóg jeśli się w domu stale przebywa i podłoga w znacznej części zastawiona jest meblami  - olejowanie to sposób wykończenia, który  niezwykle nam odpowiada...krycie podłogi lakierem jest dla mnie równoznaczne z profanacją ;-)

- przemalowanie ścian - część ścian zostanie odświeżona, a małe fragmenty obok łóżka i przy wejściu zamienione na tablice magnetyczne w kolorze zielonym ( zieleń podobna do zieleni ze starych, dobrych kredowych tablic)...pozbędę się w ten sposób tablicy magnetycznej znad biurka.


-wymiana lamp - oprócz nowej lamy sufitowej pojawi się też w pokoju  kinkiet nad łóżkiem i zostanie wymieniona lampa do pracy...znudziły mi się soczyście kolorowe lampy...kolor przeniosę na ściany i dodatki...jeśli chodzi o oświetlenie będzie go w sam raz dla takiego małego pokoju ;-)

1/2/3

- przemiana łóżka - jak wiecie, łóżko mamy piętrowe...o ile kiedy Franek był mniejszy sprawdzało się idealnie: jako miejsce do spania ale także miniaturowy plac zabaw zabaw to w tym momencie jest obiektem hejtu mojego prawie dziesięciolatka. Lata świetle zajęło mi dojście do wniosku, że antresola w małym pokoju to wnętrzarska porażka. Łóżko będzie więc niższe, pozbawione zewnętrznych ograniczników, a pod nim znajdą się własnoręcznie zrobione szuflady na kółkach - 4 sztuki ;-)
Będzie więc DIY jak przerobić antresolę( dam jej drugie życie) i jak zrobić szuflady pod łóżko ;-).
Zastanawiam się jeszcze nad kolorami łóżka ...chcę połączyć czerń z woskowanym drewnem lub biel także z woskiem z kolorze orzecha ;-)

Zdjęcie poniżej to już bardzo nieaktualna wersja pokoju mojego syna. Powinna dać Wam jednak wyobrażenie jak wielka jest antresola ;-) i jaką część pokoju zajmuje.


- wykonanie wezgłowia łóżka - chodziło mi po głowie wykonanie tapicerowanego wezgłowia ale jak dotychczas nie trafiłam na inspiracje, która odpowiada mi w 100%, a ponieważ w pokoju będzie dużo drewnianych dodatków wezgłowie z drewnianej sklejki powinno  być strzałem w przysłowiową dziesiątkę ;-). Skusiłabym się pewnie także na powieszenie na ścianie starej palety ale musiałabym ją dokładnie wyszlifować i obawiam się, że na to może nie starczyć czasu.

LINK
LINK
LINK

- wykonanie stolika nocnego - stolik nocny będzie właściwie półką nocną, a być może wiszącą zieloną drewnianą skrzynką...nie może być za duży, bo pokój się malutki.
Jeśli jednak zdecyduję się na użycie palety jako wezgłowia...skrzynka po owocach jako stolik nocny odpada - jak dla mnie byłoby zbyt wiele ażurów ;-).

-zmiana układu mebli- obniżone łózko powędruje pod okno...ustawimy go w poprzek całego pokoju, co według mnie poprawi jego proporcje ( ale oczywiście mogę się mylić ;-)), a biurko bliżej wejścia w miejsce gdzie dzisiaj mamy antresolę - latem pokój jest dość jasny, a zimą i jesienią i tak trzeba będzie świecić światło - więc przeniesienie biurka dalej od okna nie wpłynie na pogorszenie warunków pracy

-zmiana dekoracji nad biurkiem - czegoś zabraknie, coś przybędzie...nie chcę jeszcze zdradzać całości wyglądu, niemniej jednak uchylę rąbka tajemnicy.

1/2/3/4
Trzymajcie kciuki, żeby wszystko się udało. Realizacja już wkrótce ;-).
Miłego dnia i wspaniałego weekendu.

OLA
SHARE:

7 mar 2016

BYĆ KOBIETĄ

Dawno temu, wraz z pojawieniem się Franka, moja codzienność zmieniła się z dnia na dzień o 180 stopni.
Przestałam się o siebie troszczyć
Uwagę pochłaniali całkowicie  dziecko i mąż, a  ja stawiałam rolę matki i żony na pierwszym miejscu.
Zepchnęłam swą kobiecość na dalszy plan...nie na drugi, nie na trzeci, a na dziesiąty.
Unikałam kosmetyczki i fryzjera
 a wszelkie wizyty pielęgnacyjne traktowałam jak niepotrzebną stratę czasu.
Czasu, który można przecież  poświecić rodzinie.
Włosy skracałam  przed lustrem, domowa maseczka na facjatę była luksusem, a paznokcie rosły jak chciały.
Moja nieobecność w domu mnie stresowała. O zawrót głowy przyprawiały: kurz na półce, brudne naczynia w zlewie i źle zamontowana listwa przypodłogowa.
Złościłam się z powodu rzeczy błahych...drobne przeciwności losu, w moich oczach przeistaczały się w poważne  PROBLEMY.

W ogarnianiu: domu, rodziny i remontów osiągnęłam poziom master. 
Nie pozwalałam, żeby W. wyręczał mnie w najdrobniejszej czynności, bo miałam poczucie,
że byłoby to życiową porażką. . Wszystko musiałam SAMA. SAMA: sprzątałam, gotowałam, remontowałam, malowałam, szlifowałam; w przeświadczeniu, że jestem nieomylna i wszystkowiedząca.
Zdziczałam i zaczęłam bać się ludzi. Potrafiłam wymyślić tysiąc powodów, żeby gdzieś nie pójść,
bo tylko we własnym domu czułam się bezpiecznie. Nie lubię swoich zdjęć z tamtego okresu, bo widzę na nich zmęczoną trzydziestolatkę o szarej twarzy, ukrytą w czarnych, za dużych strojach. 



Wszystko od jakiegoś czasu zmierza w dobrym kierunku:
znalazłam czas dla siebie; robię to co mnie interesuje i z czego czerpię przyjemność.
I nie cierpi na tym rodzina.
A niech sobie leżą okruchy na dywanie, kurz na półce  i sterta prania. 
Świat się przecież nie zawali jeśli nie posprzątam dzisiaj.
Czasem tylko wyłazi ze mnie NERWUS, bo przecież natury nie oszukam
ale pracuję nad sobą codziennie ;-).

Nie mam w zwyczaju robić zestawień z prezentami na Dzień Kobiet.
W tym roku jednak zrobię wyjątek, bo pierwszy raz od wielu lat czuję, że to także moje święto.
Nie chcę: wazonów, świeczników, ściereczek, miseczek, pledów i innych domowych durnostojek,
  bo nagromadziłam ich przez lata aż nadto.
Nie chcę: wkrętarek, śrubokrętów, pił, szlifierek, młotków, bo narzędzi mamy w domu zatrzęsienie i pozwolą mi  one na jeszcze niejedną metamorfozę.
Chcę tylko i wyłącznie coś dla siebie.
Coś co sprawi, że poczuję się jeszcze bardziej niż teraz kobietą.
Oto moja lista potrzeb na marzec.

1/2/3/4/5

1.Pomadka ROUGE ALLURE Éblouissante marki CHANEL - stawiam na kolor w stylizacjach więc dlaczego nie czerwień na ustach??
2. Uwielbiam kolczyki z onyksem nie mam jeszcze nic. Z tego co wyczytałam gdzieś w sieci ONYKS pomaga w pokonywaniu przeciwności losu, dodaje siły i spokoju.
3. Kwiaty są dobre na każdą okazję...ja lubię ten krwisty odcień róż.
4. Dzisiaj wybieram się do Spa na masaż relaksacyjny gorącymi kamieniami...zawsze po takiej wizycie wychodzę z uśmiechem przyklejonym do twarzy więc nie pogardzę godzinką w ulubionym gabinecie.
5. Woda perfumowana DEEP RED Hugo Boss - zapach zdecydowanie na wieczór...uwielbiam to jak się rozwija .

A wszystkim  moim  czytelniczkom  ślę  wirtualnego kwiatka.
Dbajcie o swoje rodziny, kochajcie ale nie zapominajcie też o sobie.
Znaleźć złoty środek nie jest wcale tak trudno, trzeba się tylko odrobinę postarać.
Miłego dnia dla Was i wspaniałego tygodnia.

OLA


SHARE:
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
© O Zebrze - blog lifestylowy - wnętrza, inspiracje, DIY. All rights reserved.
BLOGGER TEMPLATE DESIGNED BY pipdig